Tak się składa, że mam męża i dziecko małe, mam dla kogo żyć - jak śpiewał ktoś kiedyś. I z tym mężem oraz z tym dzieckiem chcieliśmy w zeszłym tygodniu, zaliczywszy już chyba wszystkie parki, odwiedzić wrocławski Rynek i Plac Solny w celu pogapienia się na ludzi, pomoczenia rąk w fontannie i takie tam. Nie mieliśmy w planach obiadu, piwa czy chociażby wody w cenie 7 zł w żadnym z rynkowych lokali. Chcieliśmy ławki, na której można usiąść, zjeść kanapkę i napić się wody z własnej torby. Ale chcieć to sobie mogliśmy, bo ławek na ich zwykłych miejscach nie zastaliśmy. Dlaczego? Nie wiem. Pan Kocięba mówi, że przez Euro.
Przez Euro też, i to już na pewno, spędziliśmy wczorajsze popołudnie w kompletnie ze wszystkich stron zakratowanym ogródku Jasia i Małgosi. Pod kościołem Św. Elżbiety rozłożył się kram z setką chyba mobilnych toalet, a wokół Rynku można poruszać się również wydzielonym kratami metrowej szerokości korytarzem, bo w środku powstaje scena, strefa kibica czy co tam jeszcze. Chciałam tylko zwrócić uwagę, że nie jestem kibicem i to chyba nie odbiera mi prawa do korzystania z uroków mojego miasta. Zresztą, nawet gdybym tym kibicem była, zagranicznym na przykład, to jadąc na mecz do obcego miasta, chciałabym zobaczyć je takim, jakie jest zazwyczaj - może tylko bardziej zatłoczonym. A co my szykujemy? Połączenie remontu z atmosferą wywózki - przez ludzi gonionych w ścisku wąskimi przejściami.
Nie lubię.
o wszpaniale. blog to dobra rzecz jest. będę śledził (a i radą służę gdyż na blogspocie siedzę ze 2 latka pewnie albo i dłużej)..;]
OdpowiedzUsuńBo Wrocław stał się kondominium! Kondominium UEFA (to takie państwo bez granic), dodajmy. Choć mi na przykład klimat oblężenia Festung Breslau bliższy jest niż otwarty na spotkania Wroclove.
OdpowiedzUsuń